Jedną z rzeczy, które musicie o mnie wiedzieć, jest to, że jestem strasznie roztargnionym człowiekiem.
Można rzec nawet, że roztrzepanym!
Jak od razu czegoś nie powiem, to zaraz zapominam, co chciałam powiedzieć. Często kładę coś gdzieś odruchowo i machinalnie tylko po to, by przez kolejne pół godziny tego szukać.
Często słowa wypadają mi z głowy, i nie umiem rzeczy nazwać po imieniu, choć słowo, o które mi chodzi jest mi bardzo dobrze znane :D
No mówię Wam, jestem niemożliwa. I żaden żeń-szeń tu nie pomoże, taka już moja natura :)
A piszę Wam wszystko po to, by wyjaśnić te tytułowe "przytrzymałki" :D
Ostatnio pytała mnie znajoma, co to za babeczki stoją u mnie na szafce. A ja jej na to: no, to są takie... eee... no... (zapomniałam słów "stojaki" i "uchwyty") takie... no, tego... a takie PRZYTRZYMAŁKI do zdjęć albo innych karteczek :)
Tak więc, oto moje przytrzymałki :)
Wkręciłam się w babeczki, bo wciąż staram się je udoskonalić.
Nie licząc podstaw w pięknych pastelowych kolorach - w tym przypadku wanilia i mięta - staram się też udoskonalić ich wierzchy :) Nakładam na nie skruszone suche pastele, w różnych odcieniach brązu, żeby wyglądały jak "wypieczone" :)
Dobra, koniec tego gadania, pokażę Wam je i troszkę opiszę:
Pierwsza była waniliowa. Jej wierzch potraktowałam szczoteczką do zębów i odrobiną pasteli. Nie robiłam śmietany, jak w mojej pierwszej, fioletowej, którą możecie zobaczyć tutaj. Wierzch polałam polewą pod kolor podstawy, którą zrobiłam z pomocą żelu fimo liquid, i ulepiłam mały kwiatuszek wanilii :)
Przy drugiej, miętowej, poszłam jeszcze dalej. Podstawę babeczki zrobiłam węższą, niż w poprzednich muffinach, dzięki temu babeczka wygląda na bardziej wyrośniętą. Do wierzchu użyłam trzech odcieni brązowych pasteli a przez środek zrobiłam pęknięcie, nie wygląda ono bardzo naturalnie, ale dopracuję je ;) I tym razem powierzchni nie nakłuwałam szczoteczką do zębów, tylko do rąk - ma twardsze włosie :)
Aby nie było zbyt miętowo, ulepiłam czekoladowe dodatki - czekoladową bezę i kostki czekolady, no i posypałam wiórkami "czekoladowymi". Zrobiłam je sama - najpierw upiekłam kawałek brązowej modeliny, a potem taką twardą starłam na tarce :) Te same wiórki mogliście zobaczyć na babeczce waniliowej :)
A tutaj wszystkie trzy :) Od razu widać, że każda inna - mnie pod względem wykonania najbardziej podoba się miętowa. A Wam? Kolorów nie wybiorę - uwielbiam wszystkie pastele :D
Nie tylko zdjęcia mogą chwycić moje przytrzymałki. Można też napisać ukochanej osobie coś miłego i ustawić na biureczku :)
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam!
Przesyłam ogromne buziaki i życzę Wam miłego, udanego dnia :D :*