poniedziałek, 21 listopada 2016

Rękodziecka ciąg dalszy :)

Rękodziecka ciąg dalszy :)
Witajcie kochani!
Zabrałam się dziś za pisanie posta, i miałam zacząć: za oknem szary listopad. A wcale nie :D
Dziś słonko świeci pięknie, na dworze ciepło, halny wieje. Wiele z nas zamiast cieszyć się piękną pogodą zmaga się z bólem głowy - takie uroki halnego!
Ale ja postanowiłam dziś ociekać optymizmem :) I Was nim zarazić!
Otóż przychodzę do Was z pomysłem. Może jest kilkoro z Was którzy pamiętają RĘKODZIECKO, czyli akcję tworzenia rękami razem z dziećmi i dla dzieci :)
Wiele osób powie - nie zawsze jest czas, nie ma kiedy, ja nie mam talentu... a wcale nie! (już drugi raz użyłam dziś tego powiedzenia hihi). Powiem Wam, że ostatnio roboty mam pełne ręce. Szykują się świąteczne targi, więc moje ręce lepią i lepią, szykuje się kolejna książka więc aparat bez przerwy ładuje baterie. Atakują nas zarazy, świąteczne porządki już się zaczynają, poza tym sami wiecie, jak wygląda codzienność, zawsze coś. Ale w międzyczasie zawsze jest jakieś 15 minut czy pół godziny na zrobienie np... pizzy z masy solnej dla naszych maluchów! Cała masa radości przy tworzeniu, jeszcze więcej przy zabawie! Jest również genialnym pomysłem na prezent :)



Masę solną robiłam tak:
pół szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
3/4 szklanki soli
pół szklanki wody (lub trochę więcej, sami zadecydujecie)

Zrobiliśmy z Misiem spód i malowaliśmy czerwoną plakatówką. Rant zawinęłam i przejechałam niedbale jasnobrązową farbą. Z czystej masy solnej zrobiliśmy mozarellę, trochę masy zmieszałam z czerwoną farbką tak, by uzyskać różowy kolor. Potem rozwałkowaliśmy, pocięliśmy na paseczki i rozrzuciliśmy jako szynkę. Na koniec niedbałe kulki lekko podziobane wykałaczką i pomalowane zieloną farbą - brokuły. Wszystkie elementy malowane były "na mokro", przed upieczeniem. Dodatkowo obsypałam pizzę prawdziwym oregano - fajnie wygląda i w dodatku pięknie pachnie! A potem do piekarnika. No i jak? Zabawa w dostawcę pizzy to genialna sprawa, mówię Wam :) Nasza pizza została podarowana w prezencie małemu solenizantowi, który polubił ostatnio zabawę w kucharza. Ale Miś już wymusił obietnicę, że i jemu taką zrobimy :)

Jak Wam się podoba ta masosolna wariacja na temat Rękodziecka? :)
Mi bardzo!
Chciałabym Wam jeszcze pokazać moje świąteczne ulepki. Okres bożonarodzeniowy to najpiękniejszy czas w roku jak dla mnie! Dlatego cudownie mi się tworzy te wszystkie rzeczy. Zobaczcie:




do tego zakładki do książek, myślę, że każdy mały czytelnik polubiłby taką!



To już wszystko na dziś!
Ściskam Was listopadowo!

czwartek, 13 października 2016

Z modeliny można wszystko :)

Z modeliny można wszystko :)
Witam Was moi drodzy! Jak Wasze zdrówko? U nas posypały się choróbska, cóż, zaczęło się niestety :) Mam nadzieję, że zdrówko Wam dopisuje!
Z modeliny można wszystko - to ostatnio moje motto. Tak właściwie to ostatnio zaczęłam obklejać nią wszystko :) Czasem efekty są... no cóż, godne pożałowania, ale często serio są udane!
Powiem Wam szczerze, że biżuteria mi już zdecydowanie nie wystarcza. Zdobię szklanki (jak ten świecznik w sweterku w ostatnim poście), łyżeczki, pudełka i wiele innych. Jakiś czas temu pokazałam Wam zakładki do książek z Harrym Potterem, inspirowane zakładkami znalezionymi w sieci. Patent z zakładkami zrobionymi z drewnianych szpatułek kosmetycznych (albo też lekarskich) nie jest mój. Ale wyjątkowo przypadł mi do gustu! Szpatułki są cieńsze niż drewniane bazy do zdobienia metodą decoupage, dzięki temu nie niszczą książek, i wystarczająco duże i długie, by zakładka była widoczna i dobrze się trzymała :)
Postanowiłam więc trochę poszaleć i zaczęłam je robić. Ma to też praktyczne wytłumaczenie - cóż, po prostu aby wykonać pierwsze zakładki musiałam kupić całe opakowanie szpatułek :D No i co ja mam teraz, wszystkim sąsiadom gardło badać co rano? :D Muszę je na coś zużyć :D
Pokażę Wam ciasteczkowego potwora - mojego ulubieńca!

 Ciasteczkowy wystaje mi z przepiśnika, pasuje tam idealnie!
A tutaj mam coś dla wszystkich szydełkowców - sama na szydełku umiem zrobić tylko prostą, okrągłą serwetkę, ale niektórzy tworzą na szydełku prawdziwe cuda! Chyląc czoła mogę tylko... ubrać im szydełka :D

No i jak? Dla tych, którzy tworzą szydełkiem, może to być miła alternatywa dla zwykłego, metalowego :)

Żegnam się już z Wami, i życzę pięknego, słonecznego dnia! (u mnie właśnie taki się zapowiada) :)
Buziaki!

poniedziałek, 10 października 2016

kochana jesień!

kochana jesień!
Kochana, złota, polska jesień. Może nie jest aż tak złota, za oknem ponuro, ale i tak ją kocham :)
Za: dynie, długie wieczory, lampki, lampiony i świeczki, za chłodne, świeże poranki, za moją zieloną kurtkę, którą wreszcie mogę nosić, za kasztany, którymi bawiłam się w tym roku w jarzynowy sklep, za spacery po szeleszczącym lesie no i za halloween, które uwielbiam :) Niekoniecznie celebruję, ale uwielbiam twórczość dyniowo - pająkowo - lampionową :)
W tym roku planuje małe kinderparty z okazji halloween - może się uda, patrząc na frekwencję w przedszkolu i choróbska panujące wokół to nie ma nigdy nic pewnego :)
Ale nadzieja umiera ostatnia!
A teraz pokażę Wam kilka moich wariacji na temat dyniowych straszydeł:

 pajączki już z zmierzają na imprezę :D

Frankenstein dziś dość sympatyczny :)

 dynie miały straszyć... ale same jakieś wystraszone!

A na koniec - pamiętacie zeszłoroczne lampiony w sweterkach? Tym razem też poubierałam moje lampioniki, tylko wzorek troszkę zmieniłam :)

Ściskam Was ciepło i jesiennie :)
Buziaki!

czwartek, 1 września 2016

Znowu Harry na tapecie :)

Znowu Harry na tapecie :)
Nie jest żadną tajemnicą fakt, że jestem wielką fanką Harrego Pottera. 
Uwielbiam ekranizację, jednak książki moim zdaniem nie mają sobie równych. Każdą część czytałam już kilka razy i często do nich wracam. Kocham po prostu!
Jakiś czas temu zostałam poproszona o wykonanie zakładki do książki z figurką Harrego Pottera, inspirowaną zakładkami znalezionymi w sieci. Już dawno temu spotkałam się z zakładkami do książek wykonanymi na drewnianych szpatułkach (jakby patyczki do lodów tylko większe ;) ) i jeśli chodzi o modelinę to są po prostu idealne. Doskonale można na nich umocować modelinową figurkę, są solidne i zdecydowanie cieńsze od drewnianych zakładek pod decoupage :)
Zaopatrzyłam się więc w wyżej wymienione szpatułki i zabrałam się do pracy. Oto, co udało mi się stworzyć :)


Oprócz figurek czwórki bohaterów - Harry`ego, Rona, Hermiony oraz Severusa Snape`a - wykonałam również zakładkę z pierwszą stroną Proroka Codziennego :) Kto jest w temacie - będzie wiedział :) Kto nie jest temu wytłumaczę, że Prorok Codzienny to taka Gazeta Wyborcza czarodziejów :)

Zakładki umieściłam w mojej ulubionej części Harrego :)
A z rozpędu zrobiłam jeszcze niezbędnik każdego, kto znajdzie się w kłopotach: W szklanym słoiczku znaleźć można Mapę Huncwotów, by wiedzieć, kto i gdzie się znajduje, czarną różdżkę - najsilniejszą ze wszystkich różdżek oraz garść proszku fiuu, by w razie czego ewakuować się kominkiem. Szkoda, że teraz w większości kaloryfery w domach i mieszkaniach :D

Każdemu, kto nie czytał, polecam. Ostatnio przekonałam moją mamę, żeby spróbowała chociaż pierwszą część przeczytać, bo wzbraniała się od lat. Pochłonęła całość w dwa tygodnie :) Są to książki z rodzaju tych, które przenoszą w zupełnie inny wymiar.

A teraz zmiana tematu. Podam Wam pierwszy powód, dla którego można kochać jesień :)
Jestem łasuchem i uwielbiam jeść :) Posiłki to dla mnie sprawa bardzo ważna, razem z moimi chłopakami celebrujemy wspólne posiłki, uważam, że to bardzo ważny element każdego dnia. Ale tak samo ważne jak towarzystwo jest również to, co znajduje się na talerzu. A na moim talerzu w okresie jesiennym bardzo często pojawia się pyszny, żółciutki, aromatyczny krem z dyni. Mniam!!!

Zrobić jest go bardzo łatwo, i każdemu, kto jeszcze nie próbował serdecznie polecam ten najprostszy z przepisów, do którego zawsze wracam. Mój pierwszy krem z dyni był właśnie taki :)
Potrzeba nam:
mała dynia
czerwona soczewica
czosnek
kurkuma
kozieradka
czarny pieprz lub czarnuszka
sól
jakiś chrupiący dodatek: groszek ptysiowy, grzanki, pestki dyni lub słonecznika

Dynię myjemy, kroimy na ósemki lub jak nam wygodniej. Łyżką wybieramy miąższ razem z pestkami. Wydrążone kawałki obieramy ze skóry, kroimy na małe kawałeczki, zalewamy wodą tak, aby przykryć dynię, solimy i stawiamy na gaz. Gdy woda z naszą dynią zaczyna się gotować dodajemy garść lub dwie uprzednio opłukanej soczewicy i kilka ząbków czosnku. Soczewica gotuje się szybko, dynia jeszcze szybciej. Jeśli zrobicie male kawałki to 20 minut wystarczy, żeby wszystko zmiękło. Doprawiamy kurkumą, kozieradką, pieprzem i solą. Dynia jest słodka, więc by zupka nie wyszła nam mdła należy ją porządnie doprawić :) Na koniec blendujemy na krem. Przeważnie po zmiksowaniu zupka staje się łagodniejsza, więc często wymaga ponownego doprawienia :)
Taka zupka to samo zdrowie. Kurkuma i kozieradka rozgrzewają i wzmacniają odporność, jeśli dodacie czarnuszkę to jeszcze bardziej wzbogacicie wartości zupy. Soczewica to zdrowa porcja białka. 
A potem to już można zacząć eksperymenty. Można dodać cieciorkę zamiast soczewicy. Zrobić wersję z kokosowym mlekiem, ziemniakami lub większą ilością warzyw. Wedle uznania :)
Nie jestem najlepszym fotografem, ale podzielę się z Wami:


Kochani mam nadzieję, że zainspirowałam Was tym postem. I do czytania, i do jedzenia :)
Buziaki i do zobaczenia znów!

niedziela, 21 sierpnia 2016

Co się dzieje...

Co się dzieje...
... kiedy blondynka staje się brunetką? Kiedy gąsienica zamienia się w motyla? Kiedy mała sadzonka staje się ogromnym drzewem? Otóż - nic poza tym, że się przeobrażają. Trochę się zmieniają, dojrzewają. Ale to nadal ta sama kobieta, owad czy roślina :)
Niezły zaprodukowałam wstęp, prawda? Ale dotyczy on też troszkę mnie dzisiaj :) Bo u mnie też od dzisiaj mała - wielka zmiana :) Tymonina ustąpiła miejsca nowemu i od dziś nie ona, ale ModeJolina jest moim drugim ja :) Może się komuś ta nowa nazwa wyda dziwna, będziecie ją smakować, powtórzycie ze trzy razy i się Wam spodoba albo uznacie, że to jednak nie to. Ale mam nadzieję, że z każdemu z czasem ta nazwa znormalnieje, że się przyzwyczaicie i będziecie ją kojarzyć właśnie ze mną. Bo przecież nadal jestem tą samą Jolką (Joliną? ;)) zafiksowaną na punkcie rękodzieła, lepiącą z modeliny jedzenie, książki, zwierzaki, kwiatki i inne twory :)


Dla zainteresowanych: nad zmianą nazwy myślałam już od długiego czasu. No i w końcu się stało, dostałam bodziec i dwa razy się nie zastanawiałam :) Było kilka zawirowań, parę potknięć, dużo pomysłów, kupa śmiechu, milion razy wyzwałam się od starych wariatek (co było niesprawiedliwe, bo mam dopiero 30 lat hy hy hy), a ostatecznie nazwę wymyślił mój mąż, który udaje, że go to nie obeszło, ale jest serio MEGADUMNY, że postawiłam na jego pomysł. Miało być tak, żebym była w tym ja, czyli moje imię, żeby była w tym modelina, no i jest i modelina, i ja, a do tego jeszcze jak kto się dopatrzy to jest Moda, a choć trendów absolutnie nie wyznaczam, bo za maluczka jestem, to jednak jakąś tam kolczykowo - modelinową modę reprezentuję :D 
Wnoszę wszem i wobec, że te wakacje były szalone i zwariowane, przeleciały mi jak rakieta i teraz już cała dygocę na myśl o wrześniu, przedszkolnym płaczu itp ale z drugiej strony... Możecie uznać, że jetem szalona, ale kurcze, jak sobie poniucham to wieczorne, rześkie, sierpniowe powietrze... no to jestem kupiona. Świece, lampiony, kolorowe liście, dynie, pierniki, choinka, renifery, przytulne wieczory przy herbacie z książką i spacery w szaliku, oto, co czeka na nas jeszcze w tym roku i na co ja się niecierpliwię! I jeszcze coś ważnego, najważniejszego stanie się tej jesieni, ale na razie sza! Choć już przebieram nogami :D
No, poczytane, Tymonina, ModeJolina czy po prostu Jola, Jolka, Jolcia, Jolina (wersja mojej mamy), Myszka, mama, mamusia... jak by mnie nie nazwać to i tak mam słowotok i pisotok i to się chyba nigdy nie zmieni :D
Na koniec mam dla Was parę fotek moich ostatnich prac :)

podkładki pod filiżanki sztuk 8 plus podstawka :) 

Spineczki słoneczniki, wykonane - uwaga - na specjalne zamówienie do ślubnej fryzury


Bransoletka charms


słodkie broszki :)



a tutaj kolejna książkowa bransoletka, tym razem Gra o Tron :)

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :)
Ściskam Was mocno i zapraszam, zapraszam, zapraszam do siebie :)
Buziaki!!!

czwartek, 23 czerwca 2016

... słodko i papierowo, CANDY :)

... słodko i papierowo, CANDY :)
Może tego nie widać, ale idę do przodu :)
Nie widać tutaj, na blogu, na facebooku trochę więcej, bo tam jest szybciej i łatwiej. 
Nigdy nie chciałam zrobić z bloga aukcji, wystawy ani po prostu miejsca, gdzie wrzucałabym zdjęcia kolejnych prac. Tutaj chciałabym też "sprzedać" trochę swoich myśli, uczuć, jakie wiążę z rękodziełem. Dlatego wolę, by pojawiał się jeden post na miesiąc (jak w ostatnim czasie, niestety) niż robić coś na szybciora :)
Pamiętacie Akademię Plasteliny? Ja pamiętam. Dokładnie pamiętam, kiedy zaczynałam pracę nad tą książką, jakie skrajne i sprzeczne uczucia temu towarzyszyły. Przede wszystkim był to strach przed nieznanym, który jednak po części mnie motywował :)
Niedawno zakończyłam pracę nad piątą już książką, a właściwie siódmą, z czego dwie robiłam na spółę z moją kochaną Wiolcią. Kolejny raz wtedy przekonałam się, że ja i ona to po prostu - przyjaźń. Ta z tych prawdziwych, która przetrwa sukcesy, porażki, wspólny biznes i marudzenie przez telefon choć tak na prawdę nic się nie dzieje :) Ale wracając do meritum - ostatnio dostałam egzemplarze kolejnych książeczek :)
I dziś przychodzę do Was z prezentem :) Ponieważ jestem na blogu rzadko, chciałabym, żebyście chociaż "coś z tego mieli" :D Znacie już pewnie moje słodkie przytrzymałki, proponuję więc Wam kochani candy książkowo - babeczkowe, bo zawsze to miło zjeść coś dobrego przy książce :D A ponieważ ta książka osadzona jest w temacie "zrób to sam" więc i babeczka jest na ozdobę :D Książki są dla dzieci, pokazałam w nich podstawy tak, aby każdy maluch skumał maksymalnie dużo :) Ale mogą być one również inspiracją do tworzenia swoich własnych, niepowtarzalnych dzieł !

Kto więc ma ochotę - piszcie komentarze i udostępnijcie u siebie podlinkowany baner :)
Oczywiście będzie mi bardzo miło, jeśli nowe osoby zostaną u mnie na dłużej :)

Można też wziąć udział w candy na facebooku - od razu zaznaczam, że aby było sprawiedliwie nagrody rozlosuję dwie, jedną facebookową i jedną na blogu :)
Losowanie 24 lipca :)


Na koniec - kto kibicuje?? Ja lubię piłkę nożną, ale oglądam tylko ważne mecze, więc mistrzostwa Europy to dla mnie nie lada gratka :) Te wszystkie towarzyskie to nie dla mnie :D
A ponieważ każda kobieta lubi mieć strój i dodatki na KAŻDĄ okazję - kolczyki z logiem EURO 2016 musiałam, po prostu musiałam zrobić :)

Buziaki, ściskam Was i do następnego razu :D


wtorek, 5 kwietnia 2016

Torty, torciki :)

Torty, torciki :)
Jakiś czas temu - jakieś 1,5 roku - nauczyłam się piec biszkopt. 
Wcześniej płakać mi się chciało na samą myśl o zmarnowanych jajkach. Zakalec za zakalcem. 
Postawiłam więc na ciasto kruche i długo na nim poprzestawałam. 
Ale ostatecznie postanowiłam, że nauczę się choćby nie wiem co!
I miałam szczęście, bo znalazłam przepis na idealny, rzucany biszkopt, który wychodzi zawsze i za każdym razem tak samo puszysty i pyszny. Oczywiście na początku się zdenerwowałam, jak można się tak z ludzi nabijać i kazać ciastem rzucać... ale ostatecznie nikt sobie ze mnie jaj nie robił :D
Podzielę się z Wami przepisem - może ktoś skorzysta?


Biszkopt na tortownicę 24 cm:
Składniki:
5 jajek
3/4 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
3/4 szklanki drobnego cukru do wypieków

Przygotowanie (tak samo proste, jak lista składników :)
Białka oddzielamy od żółtek. Obie mąki przesiewamy do miseczki. Szykujemy cukier w osobnej szklance.
Zaczynamy ubijać mikserem białka ze szczyptą soli, na najwyższych obrotach. Gdy białka są już zupełnie sztywne, wciąż miksując zaczynamy wsypywać po łyżce cukru, powoli, tak by cały zdążył się rozpuścić. Gdy cały cukier jest już wsypany, nie przestając miksować wrzucamy po jednym żółtku. Na koniec zwalniamy obroty miksera i powoli wsypujemy mąkę. Masa powinna być gęsta i puszysta.
Przelewamy do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do ok 170 stopni. Pieczemy 20 - 30 minut, zależy od piekarnika. W międzyczasie szykujemy sobie ręcznik złożony na 4 na podłodze obok piekarnika ;) Gdy biszkopt bardzo urośnie a góra się zrumieni można badać patyczkiem, czy już. Jeśli patyczek jest suchy, łapiemy tortownicę przez rękawicę, i z wysokości kolan spuszczamy tortownicę na ręcznik. Można rzucić dwa razy :)
Biszkopt tylko się wyrówna, nie opadnie już potem nawet o pół centymetra :) Wierzcie mi, piekłam już takich ze sto :D

Nie mam zdjęcia żadnego tortu ani tortowego ciastka... bo zanim się zorientuję, że miałam zrobić zdjęcie to już są zjedzone :D
Ale mam dla Was różany torcik z modeliny - moje ostatnie modelinowe wypieki do uszu :)


Buziaki!

niedziela, 28 lutego 2016

Coś na uszko :)

Coś na uszko :)
Przychodzę dziś do Was z czymś na uszko :)
Dawno już nie robiłam kolczyków, chyba że ktoś bardzo chciał - jakoś czym innym się zajęłam :)
Ale takie przerwy moim zdaniem zawsze , że tak powiem, robią dobrze ;)
Mi przerwa dobrze zrobiła, dzięki temu powstało coś słodkiego, coś świeżego, coś... kociego (kiedyś już takie były, może ktoś pozna?) :)
Wam serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem, fajnie że się Wam owieczki podobają :D
No i pokażę moje maleństwa :) Bigielki niezmiennie już zostaną srebrne, rewelacyjnie się je nosi :)

A na koniec owieczki - koniecznie chciały się jeszcze raz pokazać. Pewnie przez te kwiatki, strojnisie...

Przesyłam buziaki i ściskam Was mocno!!! Paa :*


czwartek, 11 lutego 2016

Pod wieloma względami...

Pod wieloma względami...
 ...początek roku 2016 był dla mnie trudny. Nie zdarzyło mi się to jeszcze nigdy. Zwykły noworoczny optymizm, listy postanowień i śmiech, że będę się musiała przyzwyczaić do pisania nowej daty, musiałam zamienić na niepewność, trochę strachu, trochę więcej smutku, sporo nerwów. By zawód na osobach, które - powiedzmy - powinny stanowić moją najbliższą rodzinę. Ogromne rozczarowanie i ogromne poczucie niesprawiedliwości. Była choroba mamy, która na szczęście już minęła ale przyniosła sporo stresu. Było też pożegnanie... takie na zawsze. Wspaniałej osoby, która wygrywała zawsze tym, że była tak niepozorna, tak nieśmiała i taka cicha. Uśmiechnięta i dobra. Choć dożyła słusznego wieku i była zmęczona to jednak w wielu sercach pozostawiła pustkę. Teraz pewnie spogląda na nas z góry i uśmiecha się tym swoim uśmiechem :) Były - w sumie nadal są - problemy jednej z najbliższych mi na tym świecie osób. 
Kochani, gdy to wszystko piszę minęły dni, nawet nie tygodnie, ale wszystko już przyschło. Jakoś się wyrównało. Ale przeraziłam się tym wszystkim. Myślałam: skoro początek roku tak właśnie wygląda, to co przyniesie dalej? No ale ileż można zatruwać swoje myśli! Rękodzieło okazało się po raz kolejny lekiem na smutek :) Wreszcie czuję, że moje myśli uporządkowały się na tyle, żebym mogła wrócić do blogowania, wrócić do Was. Bo wierzcie mi, nie potrafię niczego robić połowicznie! Nie potrafiłam odwiedzać Waszych blogów wiedząc, że nie skupię się nawet na tym, co czytam :) Wiem, że pewnie nie nadrobię tego miesiąca, bo to dużo czasu, a jest Was sporo :) Odwiedziłam tylko Wasze najświeższe posty i mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Teraz mam nadzieję wszystko wróci na swoje miejsce, wstępuje we mnie energia, możecie się śmiać ale ja każdy "niemroźny" wiatr odczytuję jak pierwszy podmuch wiosny! Jednak chyba należę do osób, dla których szklanka jest zawsze do połowy pełna... Choć czasem dostrzegam też tą pustą przestrzeń, to jednak w końcu mój wzrok zatrzymuje się na tej wodzie, herbacie czy tam kompocie, albo czym innym czym ktoś tą szklankę wypełnił :D
Na potwierdzenie dodałam w nagłówku zdjęcie tych niepoprawnych ciasteczkowych potworków - małych świrusów, żeby Wam też trochę poprawiły humor :) A do tego są misie - chyba po raz pierwszy zrobiłam misie jako kolczyki w całości, zawsze tylko główki mi wychodziły :) Niosą Wam serducha, żeby tradycji stało się zadość - bo przecież niedługo walentynki :D
Buziaki kochani, życzę Wam samych radosnych chwil w tym Nowym roku. Życzę Wam, aby był dla Was łaskawy, byście odnaleźli w nim to, czego szukacie, spełnili to, czego pragniecie, zobaczyli to, co chcielibyście zobaczyć... i byście pamiętali, że często to, co jest najważniejsze, jest bardzo blisko Was... niech codzienność Wam tego nie przysłoni! :) Ściskam Was mocno i do zobaczenia niebawem!


Copyright © ModeJolina , Blogger