czwartek, 16 września 2021

 Dawno temu usiłowałam zrobić domowe świece. Kupiłam wszystko, co było potrzebne, odłożyłam pojemniczki, przygotowałam się, nastawiłam pozytywne wibracje i.... nic. Przypaliłam garnek, pół kuchni zalałam woskiem, a jak już udało mi się wlać coś do słoiczków - knoty sie wykrzywiły i zostały tak smętnie z boku. Jednym słowem - fiasko :) 

Jakiś czas temu natknęłam się na informację o sojowym wosku do świec. Szczerze mówiąc, od samego początku uznałam go za wspaniały produkt, bo:

- topnieje w kąpieli wodnej w dużo niższej temperaturze, niż ten tradycyjny

- jest naturalny, roślinny, o lekko wyczuwalnym, łagodnym zapachu 

- wydziela tylko śladowe ilości dwutlenku węgla i nie zawiera toksycznych substancji, dlatego świece sojowe bezpiecznie można palić przy osobach cierpiących na alergię lub astmę, dzieciach i zwierzętach

- świece sojowe spalają się wolniej niż te z tradycyjnego wosku.

Postanowiłam więc spróbować szczęścia po raz kolejny. Tym razem był to strzał w dziesiątkę :)

Wosk topi się bez żadnych problemów w kąpieli wodnej, łatwo łączy się z olejkami eterycznymi. Nie wydziela żadnych nieprzyjemnych zapachów ani oparów. Problem knotów, do których nie mam cierpliwości, rozwiązałam w prosty sposób - kupiłam drewniane. Łączy się je na krzyż lub montuje w specjalnych metalowych stojakach. Wystarczy zamocować pośrodku słoiczka, puszki czy innego pojemnika i mamy gwarancję, że utrzyma się na środku :) W dodatku podczas palenia skwierczą przyjemnie delikatnie, jak drewienko w kominku :)

Jeszcze słowo na temat zapachu: początkowo kupiłam kilka olejków zapachowych do świec, dobrej jakości. Jednak ostatecznie zdecydowałam się na naturalne olejki eteryczne. Zdecydowanie mają przyjemniejszy zapach, w gotowych olejkach czuć było jednak chemię. A olejki eteryczne wspaniale można łączyć tworząc niepowtarzalne aromaty :)

Ostatnio wykonałam kilka świec lawendowych, i zrobiłam małą fotorelację :)





Aby ozdobić świece prawdziwą, suszoną lawendą, polewałam tylko boki słoika woskiem i przyklejałam do niego kwiatostany. Gdybym wymieszała wosk z lawendą, mogłaby się przypalać podczas palenia świecy.




Gdy wosk na bokach świecy zastygł, zamocowałam drewniane knoty. Te złożone na krzyż przymocowałam bez podstawki klejem na gorąco, do tych pojedynczych wykorzystałam metalowe bazy, i również przykleiłam gorącym klejem. Na koniec uzupełniłam świece woskiem wymieszanym z lawendowym, naturalnym olejkiem eterycznym. 



Świece są bardzo przyjemne. Sama świadomość, że wosk jest naturalny i dobry dla naszego zdrowia już daje bardzo dużo. Jestem alergikiem i astmatykiem więc bardzo to cenię :) Wykonując świece samemu możemy decydować o intensywności zapachu, wielkości świecy, ozdobach... o wszystkim :) 

Życzę Wam przyjemnego popołudnia i powodzenia, jeśli postanowicie spróbować swoich sił. Serdecznie polecam!

Uściski, Wasza ModeJolina :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kochani, dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze - wszystkie razem i każdy z osobna! Zapraszam znów :) Do zobaczenia!

Copyright © ModeJolina , Blogger